niedziela, 1 października 2017

Muzeum II Wojny Światowej

Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku otworzyło swoje podwoje dla zwiedzających w 2017 r. Była to dość długo wyczekiwana inauguracja nowej instytucji kulturalno-historycznej na mapie Polski, której zamierzeniem stało się w jak najlepszy sposób przybliżenie tematyki najkrwawszego konfliktu w dziejach ludzkości nie tylko dla osób zainteresowanych tym zagadnieniem oraz wąskiego grono militarystów. Stała wystawa, której należy poświęcić kilka godzin (zdaniem niektórych pół dnia i trudno z taką opinią się nie zgodzić), pozwala zrozumieć przyczyny, dla których świat pchnął się w kierunku tej wojny, ale także poznać postawy ludzi w nieludzkich czasach – zarówno cywilów i wojskowych. Ukazanie skutków wzbudza nie lada przerażenie. Autorzy pod kierunkiem prof. dr hab. Pawła Machcewicza dołożyli wszelkich starań, aby ukazać II wojnę światową przez pryzmat wielu narodów, nie tylko polskiego, co jest głównym atutem tej placówki, ale zarazem powodem krytyki przez osoby nieprzychylne tej instytucji (i związanych z pewnymi środowiskami politycznymi), co mocno uwidoczniło się przy okazji dymisji pierwszego dyrektora. Nie powinno więc dziwić, że autorzy stałej wystawy oburzyli się przy próbie zmian przez nowe kierownictwo. Narzucanie retoryki jednego narodu może jedynie zepsuć odbiór całości, a jednocześnie świadczy o braku zrozumienia dla idei, która przyświecała twórcom Muzeum II Wojny Światowej.


Aby zrozumieć, czym jest wojna, pracownicy muzeum zachęcają każdego do zwiedzenia stałej wystawy dedykowanej dzieciom. I tu trzeba chylić czoło przed wykonaną pracą oraz doborem środków, które w całej swej prostocie ukazały istotę tragedię II wojny światowej. To przejście tylko przez cztery sale. Jednak całość nie pozostawia obojętnym nikogo. Zwiedzającym towarzyszy głos dwójki dzieci, które opowiadają o swojej rodzinie, rodzinnym domu przez pryzmat trzech podokresów wojny – najpierw jej wybuchu, potem trwania okupacji i wreszcie czasu wyzwolenia. Te opowieści potrafią zmrozić krew w żyłach, ale przede wszystkim uświadamiają, jak szybko pokolenia, którym odebrano dzieciństwo i czas dorastania, musiały stać się dorosłymi i liczyć z wszechobecną śmiercią. Niewątpliwie jednak wymowna jest pierwsza historia – z czasów kampanii wrześniowej. Słychać z ust małych dzieci, że Polska nie ugnie się pod niemiecką pożogą, a ojciec, który poszedł walczyć, szybko wróci. I jedno, i drugie okazało się mrzonką. Widzimy także ich dom, który wraz z kolejną opowieścią niszczeje, staje się coraz bardziej pusty, a z okien widać postępującą niemiecką okupację. Dobór eksponatów robi niesamowite wrażenie. Zwłaszcza sala poprzedzająca wizytę w mieszkaniu tej dwójki. A przecież to tylko zwykła sala lekcyjna szkoły powszechnej, przygotowanej do roku szkolnego, który nigdy się nie zaczął we wrześniu 1939 r. Na uczniów czekały ławki, kałamarze, nauczycielska katedra (biurko na piedestale wraz – a jak! – dyscypliną), ze ścianami przyozdobionymi obrazami przedstawiającymi Ignacego Mościckiego – prezydenta RP oraz Józefa Piłsudskiego, ale również kopią dzieła Jana Matejki „Bitwa pod Grunwaldem” oraz serią „Polonia” Artura Grottgera. A na dodatek w kącie stała mapa administracyjna II RP.


To swoiste preludium to nie tylko historyczne wprowadzenie do właściwej wystawy, ale chyba – a może właściwie psychiczne przygotowanie zwiedzających do części stałej ekspozycji. I tu autorzy wykazali się dobrym smakiem oraz świetnym doborem środków, które wywierają wpływ na zwiedzających – w tym także dla historyków (a przynajmniej takie były moje odczucia).

Stała wystawa ma mocno określone ramy czasowe oraz zakres geograficzny. O ile ten ostatni obejmuje cały świat, dzięki czemu można sobie uświadomić, że ten konflikt toczył się nie tylko w Europie, ale w Azji i Afryce, a jego reperkusje były odczuwalne także w obu Amerykach. Jednak początek i koniec ekspozycji nie zamykają się w latach 1939-1945. Aby zrozumieć przyczyny II wojny światowej, narracja zaczyna się wraz z końcem I wojny światowej, i jej konsekwencjami. Już na samym początku można było zobaczyć okrucieństwo zbrojnych konfliktów. Ukazanie ludzi, którzy w wyniku działań po raz pierwszy zastosowanej broni stali się kalekami, budziło przerażenie.


Ukazanie czasów międzywojnia skupiło się nie tylko na konferencji pokojowej w Paryżu oraz dążeniach do utrzymania pokoju, ale również chęci niektórych państw do rozpętania wojny i odrzucenia w całości „ładu wersalskiego”. Droga Rosji, Włoch, Niemiec i Japonii do systemów totalitarnych o różnych zabarwieniach ideologicznych dowodziła temu. Przy okazji zwiedzający mogli przekonać się, czym jest najgorszy rodzaju konfliktu, czyli wojna domowa na przykładzie Hiszpanii. Na tym tyle pokrótce przedstawiano historię II RP. Niesamowite wrażenie zrobiła uliczka z kamienicami, do których można było wejść, tudzież zajrzeć przez okno wystawowe. Naprawdę można było przenieść się do czasów Eugeniusza Bodo czy Adolfa Dymszy.

Po takim wprowadzeniu następowała zasadnicza część wystawy – czyli ukazanie II wojny światowej. I tu autorzy postarali się, aby przedstawić ten temat przez pryzmat różnych zagadnień, jak działania wojenne, stosowany terror, walkę z okupantami, losy zwykłych ludzi jak i kolaborację. Zwłaszcza ta ostatnia kwestia wzbudziła moje zainteresowanie (poniekąd ze względu na tematykę badawczą, którą się swego czasu zajmowałem), być może ze względu na przedstawienie bliskiej nam Polakom zdrady idei narodowej w postaci komunistycznych organizacji. Czołową postacią w tej materii okazała się Wanda Wasilewska, wyjątkowo ponura postać pod względem moralnym.


Obojętnym nie pozostawiała część ekspozycji poświęcona jeńcom. „Wojna bez litości” ukazała okrucieństwo wobec pojmanych żołnierzy. Z jednej strony na dużej ścianie były wypisane podstawowe założenia konwencji genewskich, a z drugiej film, na którym było widać ludzi w mundurach, upokarzanych i poddawanych torturom. Autorzy wystawy wybrali bodaj najbardziej przerażające filmy dokumentalne, które zachowały się do naszych czasów.

Za interesującą należy uznać także tę część wystawy, zatytułowanej „Radź sam sobie”, czyli jak przetrwać zbrojny konflikt. Choć to nie jest odkrywcze, to w czasach wojny najpewniejszą walutą pozostawał alkohol. I nic dziwnego, że aparatura do pędzenia bimbru pojawiła się na ekspozycji. Za ciekawe jednak należy uznać serię książeczek, które w sposób klarowny tłumaczyły hodowlę różnych zwierząt jak kury czy króliki.

Stała wystawa nie kończy się na 1945 r. Autorzy zadbali o przedstawienie skutków II wojny światowej, a w szczególności początku „zimnej wojny”. Niewątpliwie jednak wobec wielu elementów ekspozycji nie sposób przejść obojętnym. Okrucieństwo nieludzkich czasów wywarło na mnie duże wrażenie, choć jako historyk z niejednym już dokumentem tamtych czasów byłem obeznany, niejedno również widziałem. Jednak nagromadzenie świadectw przeszłości w jednym miejscu przy odpowiedniej aranżacji potrafi zmusić do refleksji, chęci głośnego wykrzyczenia hasła z Westerplatte „Nigdy więcej wojny!”, nawet przez osobę, dla której badanie dziejów ludzkości to chleb powszedni.


Autorzy stałej wystawy wykorzystali, przy użyciu nowoczesnej techniki oraz innowacyjnych metod tworzenia ekspozycji muzealnych, liczne świadectwa epoki – źródła historyczne. Mocno wymowne były nagrania zarówno z tamtych lat (pozyskane z różnych instytucji), opowieści ludzi, którzy przeżyli bądź doświadczyli bezpośrednio czy pośrednio skutków II wojny światowej. W wątku poświęconym zbrodni katyńskiej znalazła się wypowiedź nieżyjącego już Andrzeja Wajdy, którego ojciec zginął na wschodzie. Wykorzystano przy okazji fragmenty jego filmu „Katyń”. Zresztą wchodząc w tę część ekspozycji, słychać szmer drzew, przerażającą ciszę, odpowiadającą rzeczywistemu miejscu zbrodni NKWD na polskich oficerach.

Tych rodzaju filmów jest znacznie więcej. Poszczególnym częściom wystawy towarzyszy różnorodna ścieżka dźwiękowa, co ma również wpływ na odbiór przedstawianych treści. Dla chętnych były jeszcze elektroniczne przewodniki. Nie zabrakło elementów, które zwiedzający mógł sam dotknąć czy posłuchać. I tu autorzy wystawy wykorzystali świadectwa epoki jak nagranie więźnia Buchenwaldu, który po wyzwoleniu nie mógł wyzwolić się z więziennego koszmaru i ciągle śpiewał obozowy hymn.

Paweł Machcewicz przygotowując Muzeum II Wojny Światowej wykonał wraz ze współpracownikami genialną robotę. A wizyta w tym miejscu powinna stać się obowiązkowa dla uczniów – nie dla tego że tak trzeba – ale dlatego, że to miejsca najlepiej uczy o nieludzkich czasach. Na szkolnych lekcjach nie odda się atmosfery, jaka panuje w tym miejscu. Trzeba jednak zarezerwować co najmniej kilka godzin. To nie jest wystawa, która można przebiec szybko. Choć mi – ze względu na napięty grafik – ciążył czas, udało się w miarę szybko zwiedzić ekspozycję w ciągu 3 godzin. Warto zaznaczyć, że autorzy zadbali o zwiedzających i w wielu miejscach można było przysiąść.


Poza tym – oprócz stałej wystawy – można zwiedzić jeszcze czasową zatytułowaną „Westerplatte w 7 odsłonach”, na której zaprezentowano wyniki badań archeologicznych oraz odnalezione materialne źródła historyczne związane z polską bazą wojskową w tym miejscu oraz ludźmi, którym przyszło stawić czoła niemieckim siłom na czele z pancernikiem „Schleswig-Holstein”. Fragmenty polskiego umundurowania, guziki, orły czapkowe, łyżki niezbędnika, szczotki do zębów czy monety Wolnego Miasta Gdańska pozostały niemymi świadkami polskich żołnierzy dowodzonych przez majora Henryka Sucharskiego i jego zastępcy Franciszka Dąbrowskiego. Zresztą z inicjatywy tego ostatniego powstał po wojnie cmentarz dla żołnierzy poległych w trakcie obrony Westerplatte.

Osobiście polecam wizytę w Muzeum II Wojny Światowej. Sam budynek również robi niesamowite wrażenie z zewnątrz (całość stałej wystawy znajduje się na poziomie -3 pod ziemią). Dojazd jest łatwy (każdym środkiem lokomocji), co wynika z bezpośredniego położenia przy Starym Mieście Gdańska. W bliskim sąsiedztwie znajduje się także Centrum Solidarności wraz ze słynną stoczniową bramą nr 2, które również warto zobaczyć.

Piotr Ossowski





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz