czwartek, 13 lipca 2017

Spacerkiem po Warszawie

Warszawa przyciąga niepomierne rzesze turystów. W polskiej stolicy znajdują się przecież symbole i miejsca związane z dziejami narodu i państwa znad Wisły. Nic więc dziwnego, że odwiedzających przyciągają liczne muzea jak Muzeum Fryderyka Chopina, Muzeum Plakatu w Wilanowie, Muzeum Powstania Warszawskiego, Zamek Królewski, Centrum Nauki Kopernik czy galerie jak Zachęta, Foksal i inne. Poza tym do stałych punktów wycieczek zalicza się wizyty na placu Józefa Piłsudskiego, na Krakowskim Przedmieściu, przed pałacem prezydenckim, w Łazienkach, w Sejmie RP, a także na Powązkach i innych miejsca, które przyciągają nie tylko krajanów, ale i zagranicznych globtroterów. Warszawa jednak pełni nie tylko rolę stolicy państwa, ale także – a może przede wszystkim miasta, w którym żyją, pracują i tworzą ludzie. Wedle oficjalnych danych mieszka tu 1 milion 700 tysięcy osób. Podobnie jak w każdej innej miejscowości, budują tożsamość danego miejsca. Stąd też za warte uwagi należy uznać wycieczki, organizowane przez warszawskich przewodników, zrzeszonych w różnych organizacjach, którzy przygotowują wojaże po różnych częściach Warszawy, ukazując mało znane walory stolicy. Szybko jednak okazuje się, że losy warszawiaków są sprzężone z ogólnopolskimi dziejami. W efekcie losy „małej ojczyzny” przenikają się z historią tej „dużej”. Tym bardziej warto wybrać się na jedną z takich wycieczek, zwłaszcza, że latem oferta jest dość bogata.




W słoneczną, lipcową niedzielę (9 lipca 2017 r.) wziąłem udział w dwóch marszrutach po Warszawie. Pierwsza była poświęcona tak zwanemu Nowemu Miastu, założonemu na początku XV wieku, na północ od Starego, co wynikało z przeludnienia tego drugiego z racji napływu ludności. Oprowadzenia po tej części stolicy podjął się Łukasz Kulej, związany z ABC Warszawy >KLIK<. Druga zaś dotyczyła Szwajcarskiej Doliny, położonej w południowej części Śródmieścia. Tenże wieczorny spacer poprowadził Piotr Wierzbicki, przewodnik i zarazem autor dość interesującej strony na portalu społecznościowym facebook – Warszawa na Wyrywki >KLIK<.

Stara prochownia

W 1408 r., przy trasie do Zakroczymia, książę mazowiecki Janusz I Starszy, wiernie stojący u boku królów Polski – Ludwika Węgierskiego i Władysława Jagiełły, a z tym ostatnim skoligacony przez swą małżonkę Danutę Annę (kuzynkę pierwszego Jagiellona na tronie polskim; tj. córkę Kiejstuta, brata ojca Jagiełły – Olgierda), założył Nowe Miasto, które jako byt niezależny istniało do 1791 r., kiedy to zostało administracyjnie włączone do Warszawy.  Wycieczka po tej części stolicy zaczęła się od przystanku pod Bramą Mostową, budynkiem wystawionym przez królową Annę Jagiellonką, w stylu późnogotyckim. Stanęła przy zachodnim przyczółku pierwszego, drewnianego mostu, który w początkach następnego stulecia uległ zniszczeniu po uderzeniu kry lodowej. W późniejszych latach budynek pełnił rolę prochowni, ale również – co było zresztą zasługą Stanisława Lubomirskiego (1722-1783), marszałka wielkiego koronnego – „Domu poprawy i kary”, w którym to skazani byli poddawani resocjalizacji. Celu poprawy zachowania jednak nie udało się osiągnąć z racji przeludnienia miejsca. Obecnie obiekt spełnia rolę kulturalną i edukacyjną.

Ulica Mostowa

Przedłużeniem ulicy Boleść, w kierunku odwrotnym od Wisły, jest Mostowa, która wielokrotnie miała okazję wystąpić w polskich filmach, jak choćby w „Mieście 44” w reżyserii Jana Komasy. U szczytu drogi, przy skrzyżowaniu z ul. Freta można podziwiać kościół pod wezwaniem św. Ducha oraz przylegający doń budynek dawnego szpitala miejskiego, pierwszego tego typu obiektu w Warszawie oraz na Mazowszu, co również było dziełem księcia Janusza I Starszego, założonego pod koniec XIV wieku. W XVIII wieku zaprzestał swej działalności. Warto jednak zaznaczyć, że średniowieczne i nowożytne szpitale różniły się od tych współczesnych. Przede wszystkich pełniły rolę przytułku dla biednych i chorych, czasem jako hotel dla podróżnych, którzy nie zdążyli wejść do miasta przed zamknięciem bram. Tego typu miejscom, na ogół patronował św. Duch, o czym zresztą była mowa na blogu przy okazji prezentacji jednej z łaskich świątyń >KLIK<.

Dawny szpital miejski i kościół p.w. św. Ducha

Niedaleko wspomnianej świątyni, przy ul Długiej znajduje się pałac, wybudowany w XVIII wieku w stylu barokowym, przebudowany w tym samym stuleciu zgodnie z wymogami klasycyzmu, należący do rodziny Raczyńskich. Jednym z bardziej znanych mieszkańców tegoż budynku, acz nie przynoszącym mu chwały, był Kazimierz Raczyński (1739-1824), który nie dość, że okazał się zwolennikiem konfederacji targowickiej, to jeszcze rosyjskim agentem. W czasie insurekcji kościuszkowskiej zamierzano go pojmać i osądzić, ale szczęśliwym trafem dla niego – udało mu się zbiec. Obecnie obiekt służy Archiwum Głównemu Akt Dawnych.

Pałac Raczyńskich

Nie lada atrakcją dla zwiedzających jest ulica Freta (wytyczona już w 1416 r.) – nie tylko z racji pięknych, historycznych budynków w postaci kamienic czy barokowej świątyni pod wezwaniem św. Jacka (do którego w okresie międzywojennym wchodziło się przez galerię handlową), ale i osób związanych z tym miejscem. W jednym z domów przyszła na świat Maria Skłodowska-Curie, co nie tylko upamiętnia stosowna tablica na ścianie, ale i muzeum polskiej noblistki. Przy ul. Freta mieszkał także Ernst Theodor Hoffmann (1776-1822), który w czasie pruskiego zaboru nad Warszawą, otrzymał zadanie nadawania nazwisk Żydom. Jednak nie tylko to przyniosło mu sławę. Przede wszystkim tenże prawnik okazał się zdolnym pisarzem, poetą, kompozytorem, rysownikiem i karykaturzystą epoki romantyzmu. Dziełem życia było opowiadanie dla dzieci „Dziadek do orzechów”.

 Kościół p.w. św. Jacka

W bliskim otoczeniu ul. Freta znajdowała się ongiś świątynia pod wezwaniem św. Jerzego, wraz z parafialnym cmentarzem. Odnotować należy fakt, że chowano na nim nie tylko złoczyńców oraz samobójców, ale i konfederatów barskich. Opiekę nad kościołem sprawował zakon kanoników regularnych. Jednak po ich likwidacji w 1818 r. zaprzestano odprawiania nabożeństw. Popadający w ruinę budynek przeszedł w ręce rodzącej się wielkiej warszawskiej spółki Lilpop, Rau i Loewenstein. Zanim pobudowała własne fabryki na Woli, zaczynała od odlewni, zlokalizowanej w dawnej świątyni. Potem w tymże budynku umieszczono halę targową. Jednak nie przetrwał czasu powstania warszawskiego i po wojnie wszelki ślad po nim zaginął. Dziś rośnie tu trawa, stoją garaże oraz bloki.

Nowe Miasto, podobnie jak Stare, posiadało własny rynek, a na nim ratusz. Jednak ten rozebrano w 1818 r. Jeszcze w XVII wieku przy placu postawiono kościół pod wezwaniem św. Kazimierza, a obok zakon dla opiekujących się świątynią – sakramentek. Wszystko to za sprawą fundacji Marii Kazimiery d`Arquien, czyli słynnej Marysieńki, żony Jana III Sobieskiego. Jednak sam kościół nie miał szczęścia w czasie insurekcji kościuszkowskiej. Na potrzeby powstania zrabowano nie tylko mienie ruchome, ale i miedzianą kopułę. A wszystko to w dobrej wierze w walce z rosyjskim przeciwnikiem. Trzeba jednak wspomnieć, że od samego początku, obok świątyni istniała szkoła dla dziewcząt. W XIX wieku naukę tu pobierały Maria Konopnicka oraz Eliza Orzeszkowa.

Kościół p.w. św. Kazimierza

Niedaleko, przy ul. Kościelnej mieszkał w okresie międzywojennym znany komediant polskiego kina – Adolf Dymsza, którego często można było spotkać, jak przechadzał się ze swoim wilczurem. Kierując się jednak tą drogą w kierunku Wisły, można dotrzeć do najstarszej zachowanej świątyni w Warszawie – pod wezwaniem Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny, postawionej w 1411 r. przez wspomnianego już księcia Janusza I Starszego, w stylu gotyckim. Podług legendy kościół miał wybudować bogaty młynarz, który bardzo pragnął posiadać potomka. Pewnej nocy przyśniła mu się Matka Boska, która powiedziała mu, że doczeka się potomka, gdy wystawi ku Jej czci świątynię. Miejsce jednak nie mogło być przypadkowe. Jeśli ujrzy w trakcie szukania odpowiedniej lokalizacji śnieg, to będzie znak, gdzie należy postawić budynek. Sęk w tym, że w lipcu trudno o biały puch. Przypuszczano więc, że chodziło o kwitnącą na biało grykę. Niewątpliwie jednak bogaty młynarz spełnił prośbę i w rok po poświęceniu kościoła, ochrzcił w nim pierworodnego.

Kościół p.w. Nawiedzenia NMP

W pobliży tejże świątyni znajdują się dwie, warte uwagi uliczki. Pierwsza z nich – Samborska, która uchodzi za najkrótszą w Polsce, liczy sobie 22 metrów długości. Na drugą – ul. Rajców warto udać się ze względu na luksusowe domy, który zostały wystawione w czasach PRL. W jednym z nich miał zamieszkać Edward Ochab – I sekretarz KC, jednak zrezygnował, tłumacząc, że nie dla niego przepych. Pod tym adresem, w odpowiednim czasie, można było spotkać Mirosława Hermaszewskiego, pierwszego Polaka w kosmosie, oraz płk Ryszarda Kuklińskiego, którego życie i działalność dobrze zobrazował Władysław Pasikowski w filmie „Jack Strong”.

Willa dla Ochaba

W pobliżu znajduje się gmach Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych, który w czasie powstania warszawskiego został zdobyty już 2 sierpnia 1944 r. Jego obrona, mimo zaciętego niemieckiego ostrzału, trwała dość długo, bo do 27 sierpnia. Swoistą pamiątka po tamtych wydarzeniach są widoczne po dziś ślady na płocie, okalającym budynek.

Ślad po kuli na płocie PWPW

Wycieczkę śladami „Nowego Miasta” zakończono przy Zdroju Królewskim, powstałym w XVIII wieku, który został zasypany w trakcie budowy cytadeli. Wiek później jednak odkopano, przywracając blask temu popularnemu przed laty miejscu, stawiając neogotycką budowlę, na której umieszczono odnowioną tablicę upamiętniającą decyzję króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, który zatroszczył się o ten publiczny zdrój.

Królewski zdrój

Drugi spacer zaczął się na ul. Pięknej - ongiś Piusa XI, który jako jeden z nielicznych dyplomatów, jeszcze nie będąc papieżem, został w Warszawie w okresie wojny polsko-bolszewickiej, zwłaszcza w czasie sławetnej bitwy warszawskiej w sierpniu 1920 r. Zyskał tym samym sympatię mieszkańców. Tenże patronat jednak nie przypadł do gustu komunistom i po 1945 r. przywrócili dawną nazwę. Przy samej zaś ulicy mieści się kilka miejsc, które pozostają warte uwagi turystów. Jednym z nich jest budynek małej PASTy, o który zażarty bój toczyli powstańcy warszawscy ze zgrupowania AK „Ruczaj”. A naprzeciwko stoi, co prawda teraz przysłonięta przez nowoczesny budynek, kamienica, w której mieściła się prywatna szkoła, założona przez hrabiankę Cecylię Plater Zyberk, która postawiła sobie za cel wykształcenie młodych panien, między innymi przygotowując je do konkretnych zawodów. Godnym pochwały był jej upór w kwestii nauczania języka polskiego, mimo represji grożących ze stron władz carskich. Szkoła wznowiła działalność po 1989 r., po tym jak władze PRL ją upaństwowiły. A sama szlachcianka stała się jej patronem.

Szkoła Cecylii Plater-Zyberk

Ulicę Piękną przecina Krucza, przy której w latach 70. XIX wiek pobudowano szereg kamienic. Szybko się okazało, że nie cieszyły się popularnością z racji źle jakościowo dobranego materiału jak i wykończenia. O wiele bardziej solidniejsze okazały się budynki powstałe dwie dekady później. O dziwo jednak – przy ul. Kruczej ostała się ta, która miała słaba konstrukcję. A przetrwała te trwalsze i pożogę dziejową. Naprzeciwko niej znajdował się placyk, na którym, w czasie budowania współczesnego biurowca, natrafiono na niemiecki schron bojowy z czasów II wojny światowej Ringstand 58c. Obecnie można go podziwiać na terenie Muzeum Powstania Warszawskiego.

Kamienica przy ul. Kruczej z lat 70. XIX wieku

W dość dużej kamienicy u zbiegu Kruczej i Pięknej mieszkała ze swoją rodziną Loda Halama, znana aktorka i tancerka. Samo zaś skrzyżowanie było świadkiem jednego z pierwszych wypadków samochodowych w Warszawie. Prowadzący automobil – jeden ze znamienitych przemysłowców – potrącił śmiertelnie Władysławę Nidecką (1863-1914), nauczycielkę, a przede wszystkim zapomnianą już autorkę bajek dla dzieci i młodzieży.

Kamienica u zbiegu Kruczej i Pięknej

Jednak przedwojennych warszawiaków przyciągała, już od początków XIX wieku Szwajcarska Dolina, której śladem wytyczono ul. Chopina. Pierwotnie teren został przekazany zakonowi bazylianów, którzy w miejscu glinianek miał wybudować klasztor i kościół. Plany, co prawda zostały zrealizowane, ale w innymi miejscu – przy ul. Miodowej. Sam zaś teren znalazł nowego gospodarza, który postanowił urozmaicić życia warszawiakom w czasie wolnym. Powstały więc altany, na deskach których występowali muzycy, a z czasem nawet duża sala koncertowa. Przy okazji rozwinęła się gastronomia, co nie wszystkim melomanom przypadło do gustu, którzy chcąc się rozkoszować chociażby muzyką Mozarta musieli także wdychać aromaty smażonej wątróbki z cebulką.

Dolinka Szwajcarska

W późniejszym okresie Dolinę Szwajcarkę przejęło Warszawskie Towarzystwo Łyżwiarskie, które organizowało lodowiska dla wąskiego grona. Wymagało bowiem od uczestników stosownych strojów oraz odpowiedniego stylu poruszania się na łyżwach. W okresie letnim można było tu przyjść pograć w tenisa czy zobaczyć popisy cyrkowe. Dziś tylko niewielki fragment przypomina świetność dawnego miejsca, w którym należało bywać.

Ambasada Indii w alei Róż

Od południa z Doliną Szwajcarską sąsiadują budynki położone w alei Róż, czyli jednego z prominentnych adresów dysponentów władzy słusznie minionej epoki. W czasach sprawowania swoich urzędów mieszkali tu Józef Cyrankiewicz oraz Jerzy Borejsza. Pod tym adresem można było także spotkać takich poetów jak: Władysław Broniewski, Konstanty Ildefons Gałczyński czy Antoni Słonimski.


W bliskim sąsiedztwie znajduje się także al. Przyjaźni, przy której mieszkał Jerzy Waldorff, ale także Stanisław Radkiewicz, minister bezpieczeństwa publicznego. O tym pierwszym przypomina okolicznościowa tablica. Niewątpliwie jednak w okolicy Szwajcarskiej Doliny można spotkać szereg ambasad, reprezentujących różne kraje jak Czech, Rumunii, Norwegii, Węgier, Finlandii i innych.

Warszawa więc niejedno ma imię J

Piotr Ossowski





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz