O Radiu Wolna
Europa słyszał bodaj każdy, kto choć raz zainteresował się dziejami PRL. Ta monachijska
rozgłośnia postawiła sobie za cel rzetelne informowanie Polaków o sytuacji w
kraju i na świecie. Wyraźnie więc stawiała się w opozycji do cenzurowanych
przez PZPR mediów. Walka o przekaz wiadomości, prawdę rozumianą jako realny
opis rzeczywistości a prawdą iluzoryczną, tworzoną na potrzeby partyjnej
wierchuszki, była nader widoczna. Mimo rozlicznych prób zagłuszania fal RWE
przez władze PRL, Polacy chętnie nastawiali swoje odbiorniki na monachijską
rozgłośnię. W kryzysowych momentach właśnie to radio odgrywało ważną rolę
informacyjną. Dość wspomnieć o emitowaniu szokujących rewelacji, nie tylko dla
polskiego społeczeństwa, ale i partyjnych działaczy, oficera UB – Józefa Światły,
co nastąpiło w okresie odwilży. Na czele polskiej sekcji RWE stał Jan Nowak
Jeziorański (w latach 1951-1976), który wyszedł z założenia, że najlepiej było
tworzyć czterogodzinny blok audycji, powtarzanego potem. W gronie ich twórców znalazł
się Konrad W. Tatarowski, łodzianin.
Zanim jednak
K.W. Tatarowski trafił do Monachium, mieszkał i tworzył w Łodzi. Zdobył tu wyższe
wykształcenie na rodzimym uniwersytecie. Przed emigracją zdążył się ożenić i doczekać
potomstwa, a nawet uczestniczyć w życiu opozycji końca lat 70. XX wieku, przede
wszystkim w Komitecie Obrony Robotników. W czasie stanu wojennego został
internowany. Po zwolnieniu otrzymał wilczy bilet. Nie on jeden zresztą. Wpierw udał
się do USA, a rok później do RFN, do Monachium, gdzie Zdzisław Najder –
ówczesny dyrektor polskiej sekcji RWE – zatrudnił go. Prowadził różne audycje –
poczynając od przeglądu prasy podziemnej po kulturalne, w których to
przedstawiał sylwetki polskich twórców, żyjących i tworzących na emigracji, a o
których w PRL nie wspominało się, jak chociażby o Kazimierzu Wierzyńskim
(opowiadającym na falach RWE miedzy innymi o powstaniu grupy poetyckiej „Skamander”)
czy Janie Lechoniu. W ciągu dziesięciu lat powstało ponad 130 audycji o
ludziach kultury, trwających średnio od 20 do 25 minut. Swoistym ich pokłosiem
stała się książka pod znamiennym tytułem „Niezależna literatura i dziennikarstwo
przed 1989 rokiem”, wydana przez Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego w 2016 r.,
a którą w ramach promocji przedstawiono w Domu Literatury w Łodzi, w ostatni
czerwcowy czwartek (29 czerwca 2017 r.).
W klimat
spotkania, prowadzonego przez Andrzeja Strąka, łódzkiego poetę, wprowadziły
wybrane przez K.W. Talarowskiego fragmenty audycji nadawanych przez RWE jak
piosenka w wykonaniu Włady Majewskiej do słów Mariana Hemara o roku uchodźcy, w
której to wyrażała tęsknotę nie tylko swoją i autora tekstu, ale i pewnie całej
emigracji do polskiego Lwowa, z którym to zresztą oboje byli związany w okresie
międzywojennym. Taką wręcz wyrazistą sentencją, oddającą także sytuację
geopolityczną, było stwierdzenie, że szybciej i bliżej było dotrzeć na Marsa,
podczas gdy do Lwowa wciąż daleko, że aż strach.
W kolejnym
fragmencie, zebrani usłyszeli wypowiedź Jana Nowaka Jeziorańskiego, który
wyłuszczał cele istnienia polskiej sekcji RWE. Za arcyważne zadanie uznał walkę
z rusyfikacją, sowietyzacją narodu, a przede wszystkim z wynaradawianiem
młodych pokoleń Polaków. Rozgłośnia miała bowiem uniemożliwić założenie knebla
na usta rodaków pozostałych w kraju nad Wisłą.
Kolejne nagranie
pochodziło z wywiadu, który udzielił Jerzy Giedroyc, redaktor naczelny
paryskiej „Kultury”, który jako pierwszy emigracyjny wydawca polskiej kultury,
udostępnił miejsce na łamach swojego pisma twórcom tworzącym w kraju. Dla
środowiska emigracyjnego tego rodzaju decyzja była swoistą zdradą ideałów, o
czym wielokrotnie wspominali historycy, zajmujący się dziejami polskiej
emigracji po 1945 r. Szybko jednak rzeczywistość pozytywnie zweryfikowała tę
decyzję.
Ponadto zebrani
mogli wysłuchać wypowiedzi K. Wierzyńskiego oraz siedmiominutowy fragment
audycji Wojciecha Trojanowskiego z lat 60. XX wieku o genezie powstania
polskiego hymnu. Chylić czoła należało przed autorem tegoż słuchowiska, które
pobudzało wyobraźnię. Sam K.W. Tatarowski nadmienił, że przegrywając tę audycję ze starych nośników na nowe,
spotkał się ze zdziwieniem przedstawiciela młodego, skomputeryzowanego
pokolenia, który to wyraził uznanie za precyzyjne nałożenie wielu warstw
dźwięków, co w dzisiejszych czasach, nawet przy użyciu nowoczesnej technologii
stanowiłoby nie lada wyzwanie. Tym bardziej więc warto docenić działania
twórców polskiej sekcji RWE. Zresztą sama osoba W. Trojanowskiego pozostaje warta
zainteresowania, a o której dość barwnie opowiedział K.W. Tatarowski.
Na co dzień K.W.
Tatarowski pozostaje wykładowcą Uniwersytetu Łódzkiego jako pracownik naukowy w
Katedrze Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej w stopniu profesora
nadzwyczajnego doktora habilitowanego. Habilitację bowiem uzyskał po obronieniu
rozprawy „Aksjologia i polityka w pisarstwie i działalności Jana Nowaka
Jeziorańskiego”. Jak sam przyznał na spotkaniu autorskim, praca powstała w
oparciu o uzyskane doświadczenie w monachijskiej rozgłośni, ale również dostępu
do ichniego archiwum. Nie powinno więc dziwić, że „Niezależna literatura…”
powstała także na tej kanwie.
Poza pracą
naukową oraz dziennikarską, K.W. Tatarowski dał się poznać jako krytyk
literacki oraz pisarz, a nawet poeta, choć pisaniem wierszy przestał się
zajmować jeszcze w latach 70. XX wieku. Niewątpliwie jednak jego doświadczenie
i wiedza oraz godny pozazdroszczenia warsztat pracy przyczyniły się do
powstania książki ważnej nie tylko dla znawców literatury, ale i historyków.
Pokazanie z jednej strony twórców kultury, niezależnie działających w podziemiu
w PRL czy na emigracji, pod względem ich dzieł uświadamia nie tylko dobór
tematyki ich dzieł, ale i sposobu postrzegania świata, co szczególnie
uwidaczniało się w zestawieniu twórczości krajowych z emigracyjnymi. Z drugiej
zaś – można poznać bliżej życie ludzi, którym nie było dane rozwijać swoich
zainteresowań w ojczyźnie bądź też w pełni rozwinąć skrzydeł swobody twórczej w
państwie opartym na cenzurze. Ich dzieje wraz z przekazem płynącym z dzieł
ukazały historię Polaków, którzy chcieli myśleć i tworzyć poza narzuconymi
schematami. Świetnie to zagadnienie ujął oraz opisał K.W. Tatarowski.
W „Niezależnej
literaturze…” zwrócił także uwagę na spory, które ogniskowały środowisko
twórców niezależnych jak dyskusja wokół „Traktatu o gnidach” Piotra
Wierzbickiego. Przybliżył również sylwetki pisarzy i poetów, którzy pozostali
zapomniani bądź skazani przez władze PRL na zapomnienie jak Czesław Miłosz,
Tadeusz Nowakowski czy Jacek Bierezin. Przypomniał także o mało znanej dotąd
twórczości literackiej Stefana Kisielewskiego, znanego bardziej jako
felietonistę, która spotkała się z różnym, mocno spolaryzowanym odbiorem jak w
przypadku powieści „Cień w pieczarze”.
Warto więc
sięgnąć po tę publikację. Samo zaś spotkanie należy uznać za ciekawe. Życiorys
K.W. Talarowskiego, wbrew skromności jego samego, może zaciekawić każdego. Tym
bardziej, że to łodzianin, pamiętający o swoich korzeniach.
Piotr Ossowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz