Regiony

niedziela, 2 lipca 2017

Łódzki akcent w Radiu Wolna Europa

O Radiu Wolna Europa słyszał bodaj każdy, kto choć raz zainteresował się dziejami PRL. Ta monachijska rozgłośnia postawiła sobie za cel rzetelne informowanie Polaków o sytuacji w kraju i na świecie. Wyraźnie więc stawiała się w opozycji do cenzurowanych przez PZPR mediów. Walka o przekaz wiadomości, prawdę rozumianą jako realny opis rzeczywistości a prawdą iluzoryczną, tworzoną na potrzeby partyjnej wierchuszki, była nader widoczna. Mimo rozlicznych prób zagłuszania fal RWE przez władze PRL, Polacy chętnie nastawiali swoje odbiorniki na monachijską rozgłośnię. W kryzysowych momentach właśnie to radio odgrywało ważną rolę informacyjną. Dość wspomnieć o emitowaniu szokujących rewelacji, nie tylko dla polskiego społeczeństwa, ale i partyjnych działaczy, oficera UB – Józefa Światły, co nastąpiło w okresie odwilży. Na czele polskiej sekcji RWE stał Jan Nowak Jeziorański (w latach 1951-1976), który wyszedł z założenia, że najlepiej było tworzyć czterogodzinny blok audycji, powtarzanego potem. W gronie ich twórców znalazł się Konrad W. Tatarowski, łodzianin.


Zanim jednak K.W. Tatarowski trafił do Monachium, mieszkał i tworzył w Łodzi. Zdobył tu wyższe wykształcenie na rodzimym uniwersytecie. Przed emigracją zdążył się ożenić i doczekać potomstwa, a nawet uczestniczyć w życiu opozycji końca lat 70. XX wieku, przede wszystkim w Komitecie Obrony Robotników. W czasie stanu wojennego został internowany. Po zwolnieniu otrzymał wilczy bilet. Nie on jeden zresztą. Wpierw udał się do USA, a rok później do RFN, do Monachium, gdzie Zdzisław Najder – ówczesny dyrektor polskiej sekcji RWE – zatrudnił go. Prowadził różne audycje – poczynając od przeglądu prasy podziemnej po kulturalne, w których to przedstawiał sylwetki polskich twórców, żyjących i tworzących na emigracji, a o których w PRL nie wspominało się, jak chociażby o Kazimierzu Wierzyńskim (opowiadającym na falach RWE miedzy innymi o powstaniu grupy poetyckiej „Skamander”) czy Janie Lechoniu. W ciągu dziesięciu lat powstało ponad 130 audycji o ludziach kultury, trwających średnio od 20 do 25 minut. Swoistym ich pokłosiem stała się książka pod znamiennym tytułem „Niezależna literatura i dziennikarstwo przed 1989 rokiem”, wydana przez Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego w 2016 r., a którą w ramach promocji przedstawiono w Domu Literatury w Łodzi, w ostatni czerwcowy czwartek (29 czerwca 2017 r.).

W klimat spotkania, prowadzonego przez Andrzeja Strąka, łódzkiego poetę, wprowadziły wybrane przez K.W. Talarowskiego fragmenty audycji nadawanych przez RWE jak piosenka w wykonaniu Włady Majewskiej do słów Mariana Hemara o roku uchodźcy, w której to wyrażała tęsknotę nie tylko swoją i autora tekstu, ale i pewnie całej emigracji do polskiego Lwowa, z którym to zresztą oboje byli związany w okresie międzywojennym. Taką wręcz wyrazistą sentencją, oddającą także sytuację geopolityczną, było stwierdzenie, że szybciej i bliżej było dotrzeć na Marsa, podczas gdy do Lwowa wciąż daleko, że aż strach.

W kolejnym fragmencie, zebrani usłyszeli wypowiedź Jana Nowaka Jeziorańskiego, który wyłuszczał cele istnienia polskiej sekcji RWE. Za arcyważne zadanie uznał walkę z rusyfikacją, sowietyzacją narodu, a przede wszystkim z wynaradawianiem młodych pokoleń Polaków. Rozgłośnia miała bowiem uniemożliwić założenie knebla na usta rodaków pozostałych w kraju nad Wisłą.

Kolejne nagranie pochodziło z wywiadu, który udzielił Jerzy Giedroyc, redaktor naczelny paryskiej „Kultury”, który jako pierwszy emigracyjny wydawca polskiej kultury, udostępnił miejsce na łamach swojego pisma twórcom tworzącym w kraju. Dla środowiska emigracyjnego tego rodzaju decyzja była swoistą zdradą ideałów, o czym wielokrotnie wspominali historycy, zajmujący się dziejami polskiej emigracji po 1945 r. Szybko jednak rzeczywistość pozytywnie zweryfikowała tę decyzję.

Ponadto zebrani mogli wysłuchać wypowiedzi K. Wierzyńskiego oraz siedmiominutowy fragment audycji Wojciecha Trojanowskiego z lat 60. XX wieku o genezie powstania polskiego hymnu. Chylić czoła należało przed autorem tegoż słuchowiska, które pobudzało wyobraźnię. Sam K.W. Tatarowski nadmienił, że przegrywając  tę audycję ze starych nośników na nowe, spotkał się ze zdziwieniem przedstawiciela młodego, skomputeryzowanego pokolenia, który to wyraził uznanie za precyzyjne nałożenie wielu warstw dźwięków, co w dzisiejszych czasach, nawet przy użyciu nowoczesnej technologii stanowiłoby nie lada wyzwanie. Tym bardziej więc warto docenić działania twórców polskiej sekcji RWE. Zresztą sama osoba W. Trojanowskiego pozostaje warta zainteresowania, a o której dość barwnie opowiedział K.W. Tatarowski.

Na co dzień K.W. Tatarowski pozostaje wykładowcą Uniwersytetu Łódzkiego jako pracownik naukowy w Katedrze Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej w stopniu profesora nadzwyczajnego doktora habilitowanego. Habilitację bowiem uzyskał po obronieniu rozprawy „Aksjologia i polityka w pisarstwie i działalności Jana Nowaka Jeziorańskiego”. Jak sam przyznał na spotkaniu autorskim, praca powstała w oparciu o uzyskane doświadczenie w monachijskiej rozgłośni, ale również dostępu do ichniego archiwum. Nie powinno więc dziwić, że „Niezależna literatura…” powstała także na tej kanwie.

Poza pracą naukową oraz dziennikarską, K.W. Tatarowski dał się poznać jako krytyk literacki oraz pisarz, a nawet poeta, choć pisaniem wierszy przestał się zajmować jeszcze w latach 70. XX wieku. Niewątpliwie jednak jego doświadczenie i wiedza oraz godny pozazdroszczenia warsztat pracy przyczyniły się do powstania książki ważnej nie tylko dla znawców literatury, ale i historyków. Pokazanie z jednej strony twórców kultury, niezależnie działających w podziemiu w PRL czy na emigracji, pod względem ich dzieł uświadamia nie tylko dobór tematyki ich dzieł, ale i sposobu postrzegania świata, co szczególnie uwidaczniało się w zestawieniu twórczości krajowych z emigracyjnymi. Z drugiej zaś – można poznać bliżej życie ludzi, którym nie było dane rozwijać swoich zainteresowań w ojczyźnie bądź też w pełni rozwinąć skrzydeł swobody twórczej w państwie opartym na cenzurze. Ich dzieje wraz z przekazem płynącym z dzieł ukazały historię Polaków, którzy chcieli myśleć i tworzyć poza narzuconymi schematami. Świetnie to zagadnienie ujął oraz opisał K.W. Tatarowski.

W „Niezależnej literaturze…” zwrócił także uwagę na spory, które ogniskowały środowisko twórców niezależnych jak dyskusja wokół „Traktatu o gnidach” Piotra Wierzbickiego. Przybliżył również sylwetki pisarzy i poetów, którzy pozostali zapomniani bądź skazani przez władze PRL na zapomnienie jak Czesław Miłosz, Tadeusz Nowakowski czy Jacek Bierezin. Przypomniał także o mało znanej dotąd twórczości literackiej Stefana Kisielewskiego, znanego bardziej jako felietonistę, która spotkała się z różnym, mocno spolaryzowanym odbiorem jak w przypadku powieści „Cień w pieczarze”.

Warto więc sięgnąć po tę publikację. Samo zaś spotkanie należy uznać za ciekawe. Życiorys K.W. Talarowskiego, wbrew skromności jego samego, może zaciekawić każdego. Tym bardziej, że to łodzianin, pamiętający o swoich korzeniach.

Piotr Ossowski






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz