Rozprawiając o
relacjach polsko-ukraińskich nie sposób pominąć osobę Stepana Bandery. W
powszechnej (nie)świadomości Polaków uchodzi on za niebywałego mordercę (co
akurat pozostaje w zgodzie z rzeczywistością), autora rzezi wołyńskiej. Panuje
wręcz wyobrażenie o kulcie jego osoby na Ukrainie, choć w rzeczywistości tak
nie jest – za wyjątkiem oddawania czci przez przedstawicieli skrajnych
elementów społecznych. Wśród Ukraińców – co warte odnotowania – największą
popularnością cieszy się Taras Szewczenko, ukraiński artysta doby romantyzmu. Mimo
to nie można zbyć milczeniem faktu istnienia pomników wystawionych ku pamięci przywódcy
OUN. To właśnie tej postaci była poświęcona dyskusja, w ramach cyklu
„Konfrontacji historycznych – plus czy minus” w Muzeum Tradycji
Niepodległościowych w Łodzi, prowadzonej przez dr Mikołaja Mirowskiego. Stało
się to za przyczyną publikacji książki pt. „Bandera. Ikona Putina” autorstwa
Wiesława Romanowskiego, dziennikarza, korespondenta telewizyjnego, obecnego na spotkaniu.
Zjawili się również dr Kazimierz Wóycicki oraz Sebastian Rybarczyk, którzy w
swojej pracy zawodowej – naukowej i publicystycznej – zajmowali się tematyką
relacji polsko-ukraińskich. Dyskusja okazała się nader owocna.
Nim jednak
słuchaczom było dane wysłuchać o samym S. Banderze, wzajemnym postrzeganiu obu
narodów, autor książki wyjaśnił zebranym powody, dla których zdecydował się
sięgnąć po ten temat. Zarówna ta i jak wcześniejsza („Bandera. Terrorysta z
Galicji”) stanowiły pokłosie zainteresowania się osobą przywódcy OUN.
Rozmawiając wielokrotnie z Ukraińcami w ich ojczyźnie oraz Polakami w
kontekście stosunków polsko-ukraińskich, nader często, a właściwie zawsze
pojawiało się nazwisko S. Bandery. Sam przyznał – choć można to traktować jako
przejaw skromności autora – że niewiele wiedział o tej postaci. Postanowił więc
zgłębić wiedzę. Efektem badań stała się pierwsza książka. Druga zaś powstała
jako sprzeciw wobec kłamliwego postrzegania Ukraińców, przez pryzmat rosyjskiej
propagandy. Autor wytłumaczył bowiem, że dla rosyjskich władz nie do przyjęcia
były pozytywne relacje polsko-ukraińskie. Stąd też należało – w rozumieniu
gospodarzy Kremla – skłócić obie strony, odświeżając postać S. Bandery.
Świetnie to
zagadnienie wyłożył dr K. Wóycicki – publicysta i historyk w jednym, który
wręcz wskazał rok 2005 za istotny w postrzeganiu stosunków polsko-ukraińskich.
Rosyjskie władze nie zaakceptowały wyraźnego poparcia strony polskiej dla
pomarańczowej rewolucji, a w dalszym następstwie wyrazistej solidarności obu
narodów. Postanowiono więc przypomnieć Polakom, jak i Rosjanom o złych
Ukraińcach, którzy byli gorsi od Niemców z czasów okupacji, że zbrodnia
wołyńska była szczególnym przejawem ludobójstwa, ekstremizmu. Tego rodzaju
retoryka funkcjonowała już w PRL – dodać należ, że nieprzypadkowo. Między
innymi zbrodnią wołyńską zamierzano zasłonić katyńską.
Jednak dr K.
Wóycicki przypomniał zebranym, jak to polska szlachta bardzo źle traktowała
ukraińskich chłopów, z jakim to okrucieństwem odnosiła się doń. Zresztą sam S.
Bandera mógł jedynie moralnie odpowiadać za ludobójstwo na kresach II RP, nie
zaś bezpośrednio z racji przebywania w KL Sachsenhausen. Nic jednak nie
usprawiedliwiało jego mocno negatywnych wypowiedzi o Polakach.
S. Rybarczyk
rozwinął myśl poprzedników, zwracając uwagę, że w polskiej świadomości
historycznej w kontekście relacji polsko-ukraińskich, obecne są jedynie „rzeź
wołyńska” oraz akcja „Wisła”. Brakuje jednak szerszego rozeznania w dziejach
wschodniego sąsiada Polski. W efekcie wykreowana niechęć do S. Bandery
przekłada się na sposób postrzegania wszystkich Ukraińców.
Wszyscy trzej
prelegenci zgodnie uznali, że postać przywódcy OUN nie powinna była rzutować na
stosunki polsko-ukraińskie. Wzajemne relacje między narodami były naznaczone krwią
przelaną przez obie strony. Autor książki – W. Romanowski za stosowne uznał
prześledzenie prawie 30 lat od 1918 r. po 1948 r., aby choć w pewnym,
elementarnym sensie zrozumieć złożoność omawianego zagadnienia. Zwrócił również
uwagę na zjawisko popularyzacji ruchu narodowego w okresie międzywojennym we
wszystkich krajach Europy, nie tylko na ziemiach ukraińskich (czego przejawem
był rozwój OUN) jak i polskich. Choć Roman Dmowski nie popełnij dzieła w stylu
Dmytro Doncowa (głównego ideologa ukraińskiego nacjonalizmu), który otwarcie
namawiał do przeprowadzania czystek etnicznych.
Bardzo ciekawą
konkluzję o stosunkach polsko-ukraińskich przedstawił K. Wóycicki, a którą
trafnie określił S. Rybarczyk, że była iście romantyczna. Mianowicie chcąc
utrzymać bardzo dobre relacje, należałoby zacząć od poznania historii i kultury
Ukrainy, na traktowaniu wschodnich sąsiadów jako partnerów, nie zaś z pozycji
wyższej, przepełnionej zarozumialstwem, jakże typowym dla wielu polskich
turystów odwiedzających chociażby Lwów. Bo mówienie do Ukraińców, że
„przywieźliśmy wam demokrację”, nie stanowi dobrego początku dla dalszego toku
rozmowy.
Niewątpliwie
więc wypowiedzi prelegentów zadawały kłam powszechnie występującym opiniom na
temat Ukraińców. Próba jednak obalenia tych mitów wydaje się możliwa do
zrealizowania, ale wymaga długookresowej pracy, zwłaszcza, że propaganda
peerelowska i ta współczesna, także przy użyciu Internetu, zrobiła swoje. Nie
po raz pierwszy więc historia pokazała złożoność ludzkich dziejów, które wymagają
rzetelnego spojrzenia i wywarzonej oceny. Choć mówcy wyraźnie negatywnie
postrzegali S. Bandera, to jednak oddzielili jego postać od percepcji
Ukraińców, wskazując na szerszy kontekst historyczny.
Piotr Ossowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz