Na pabianickim
cmentarzu rzymsko-katolickim znajduje się rodzinna mogiła Ratajczyków. Pomnik
poświęcony tej familii zwraca uwagę przechodnia zdjęciem młodego człowieka oraz
poświęconemu mu dość długiego epitafium. Ból rodziców po nagłej stracie dziecka
daje się odczuć mimo upływu lat. Wiktor Ratajczyk miał 21 lat, gdy jego żywot
dobiegł końca 26 grudnia 1935 r. Ten młody człowiek ukończył kolegium
nauczycielskie i uzyskał uprawnienia do nauczania
dzieci. Jako ochotnik wstąpił do wojska, w którym dosłużył się stopnia
podchorążego. W dniach poprzedzających tragedię pracował jako przedstawiciel
handlowy monopolu spirytusowego. Z nagrobku nie odczytamy przyczyn śmierci poza
jednym, acz bardzo wymownym stwierdzeniem, że „zabiła cię skrytobójcza ręka”.
Morderstwo przy ul.
Dolnej 14 w Pabianicach obiło się głośnym echem. Lokalne media poświęcały swoje
łamy domysłom, kto dokonał zabójstwa. Sam przebieg przypominał gangsterskie
porachunki, sceny z najlepszych kryminałów. Niewątpliwie mordercy byli świetnie
przygotowani.
W pierwszy dzień
świąt Bożego Narodzenia rodzina Ratajczyków została zaproszona na wesele u
znajomych. Pojawił się Wiktor, ale po niedługim czasie zostawił weselników i
wrócił do domu. Około północy przyszedł ojciec, któremu zabrakło papierosów.
Zastał syna z kolegą, który namawiał do powrotu na zabawę. Na pierwszym etapie
śledztwa znalazł się w kręgu podejrzanych. Między pierwszą a czwartą w nocy rozegrał się
dramat. Sześciu bandytów przedostało się do domu przez stajnię. Wcześniej
zabili dwa psy obronne. Jednego otrutą kiełbasą, a drugiego wyprowadzono w
pole, gdzie strzałem z rewolweru uśmiercono czworonoga. W tym czasie poza Wiktorem znajdowali się w domu
jego dwaj młodsi bracia. Bodaj dwóch bandytów zostało na zewnątrz, stojąc na
tak zwanych czatach. Pozostali wkroczyli do środka. Wiktor podjął się nierównej
walki obronnej. Sam posiadając broń, zrobił z niej użytek. Jednak przestępcy,
również dysponujący rewolwerem i przewagą liczebną, pozbawili go życia. Sekcja
zwłok wykazała, że 14 kul trafiło w ciało Wiktora, w tym cztery w czaszkę. Po
zastraszeniu młodocianych, obrabowali rodzinę skrytkę, w której było 5 tysięcy
złotych i 15 rubli. W pośpiechu opuścili mieszkanie. Skierowali się w
stronę miejskiego lasku. Na buty założyli szmaty, aby zmylić psy tropiące. Po
dotarciu na umówione miejsce, pozbyli się osłon i odjechali autem w kierunku
Łodzi.
Jeszcze rankiem 26
grudnia policja wszczęła pościg, ale do połowy lutego śledztwo nie wykazało
sprawców. Wśród różnych teorii, w gronie oskarżonych znalazł się zwolniony na
kilka dni przed zabójstwem woźnica Ratajczyków. Wedle innej teorii, wśród
bandytów musiał być ktoś zaprzyjaźniony z rodziną, skoro wyprowadził w pole psa
i tam go dobił. Można przypuszczać, że morderstwo nie zostało rozwikłane. No
chyba że…
Piotr Ossowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz