Regiony

sobota, 8 lipca 2017

Cmentarzysko aut

Przed czterema laty, gdy jeszcze interesowałem się urbexem, wraz z paczką znajomych udaliśmy się do Grodziska Mazowieckiego, gdzie znajdowało się słynne na całą Polskę cmentarzysko aut, owiane licznymi legendami. Początkowo nikt nie chciał zdradzić, a właściwie upublicznić dokładnych namiarów, ale z czasem adres stał się swoistą tajemnicą poliszynela. Miasteczko położone na zachód od stolicy stało się mekką nie tylko miłośników zwiedzania opuszczonych miejsc, ale i fanów motoryzacji, niekoniecznie ku radości sąsiadów motoryzacyjnej nekropolii. Niewątpliwie jednak warto było udać się tam i zobaczyć na własne oczy krążowniki szos, którymi niegdyś jeździli nie tylko zwykli śmiertelnicy, ale i ci wysoko postawienie w społecznej hierarchii. Zresztą raz jeszcze tam się udaliśmy.


Tadeusz Tabencki, pracownik Ministerstwa Transportu i przede wszystkim pracownik aparatu bezpieczeństwa PRL, a przede wszystkim właściciel kolekcji, gromadził swoje eksponaty na dwóch działkach w Grodzisku Mazowieckim. Wśród aut znalazło się wiele interesujących okazów, które albo zostały rozkradzione albo uległy znacznemu zniszczeniu w wyniku działań natury i ludzkich poczynań. Niektórym eksploratorom – zanim miejsca stały się sławne – udało się ustalić, że zbiór liczył blisko 300 samochodów i 200 motocykli. Na obu działkach można odnaleźć interesujące z dzisiejszej perspektywy, ale także i w okresie tworzenia kolekcji, pojazdy takie jak Alfa Romeo, BMW, Bugatti, Citroeny, Jaguary, Mercedesy, Moskwicze, Ople, Pontiaki, Porsche, Plymouth, Simki, Syreny, Trabanty, VW, Wartburgi czy Warszawy.



T. Tabencki korzystał z pozycji, jaką zajmował w strukturach komunistycznego państwa, i nabywał w różny sposób pojazdy, między innymi wykupując wyrejestrowane. Według niektórych legend miał wejść w posiadanie pewnej części swojej kolekcji nielegalnie, poprzez bezkarne przywłaszczenie sobie pojazdów. Wśród jednych z jego kompetencji było odzyskiwanie mienia – w szczególności aut zrabowanych przez III Rzeszę. To poniekąd pozwoliło wysnuć wniosek, że część kolekcji zamiast trafić w ręce skarbu państwa, znalazła się na prywatnej działce T. Tabenckiego.



U schyłku życia, czyli w latach 80. XX wieku, kolekcją aut zaczęli interesować się złodzieje. Z natury małomówny i opryskliwy dla otoczenia T. Tabencki, zbywał ich. Ci zaś nie dawali za wygraną i z czasem zaczęli grozić śmiercią. Plotka głosiła, że jedna z szajek pobiła go na tyle skutecznie, że w wyniku odniesionych ran zmarł w 1989 r. Zarówno za jego życia, jak i po śmierci, kolekcją aut interesowali się nie tylko polscy, ale również zagraniczni paserzy. Wedle jednej z legend, niektóre z aut „wypłynęły” po latach między innymi w Szwajcarii.



Nie tylko auta i motocykle znajdowały się w kolekcji T. Tabenckiego. Patryk Mikiciuk, dziennikarz TVN Turbo, którego ojciec znał kolekcjonera, wspominał w jednym z reportaży, że najcenniejszym zbiorem była kolekcja kolejek wąskotorowych, uprzednio należących do Hermanna Göringa. Zniknęła krótko po śmierci kolekcjonera



Życie prywatne T. Tabenckiego nie było już tak barwne, aczkolwiek doczekał się jedynie syna – Wacława. To on – wedle jednej z wersji – miał stać się właścicielem kolekcji. Jednak w testamencie wyraźnie zastrzeżono, że żadnego z aut nie wolno było sprzedać. Druga teoria mówiła o braku możliwości dziedziczenia przez jedynaka. Ten zaś – wedle tejże wersji – miał tylko bezradnie rozkładać ręce i przyglądać się rozkradaniu ojcowskiej kolekcji. Niewątpliwie jednak, Wacław  nie był i nie jest skory do rozmów, zarówno o ojcu, jak i jego pasji. Wielokrotnie przyznawał, że przez „te” auta miał rozliczne problemy, poczynając od gróźb ze strony złodziei czy innych szemranych grup, który i jemu miały także grozić śmiercią.



I pewnie kolekcja, mocno już okrojona, dalej ulegałaby dewastacji, gdyby nie swoiste postscriptum. Nie tak dawno portal forgotten.pl, stanowiący źródło miejsc dla fanów urbexu, poinformował, że obie działki zostały oczyszczone i sprzedane prywatnym właścicielom. Kolekcja bezpowrotnie zniknęła.

Piotr Ossowski 




Bibliografia:
Wszystkie informacje zostały zaczerpnięte z Internetu.

2 komentarze:

  1. A w Swinoujscu kolekcja kotwic - zniknela z parkingu w ciagu jednej nocy ! Wiekszosc kotwic byla bardzo ciezka i wielka. Tez bez sladu !

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajnie napisany artykuł. Jestem pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń