„Silnie
zaznaczyła się w Łodzi i odcisnęła swoje piętno postawa typowa dla wszelkiego
rodzaju pionierów, a dla przemysłowych w szczególności. Tak nieodłączna dla
ustroju kapitalistycznego pogoń za zyskiem stała się jedynym wykładnikiem
postaw ludzkich. Jak twierdzili współcześni, „kto nie ma w Łodzi 100 rubli –
jeszcze nie jest człowiekiem, kto ma – przestał nim być”. Myślano tu tylko o
zrobieniu majątku za wszelką cenę, w możliwie najkrótszym czasie. Łódź
pracowała energicznie, gorączkowo, ale praca ta nosiła cechę jakiejś
tymczasowości, która kładła piętno na całym życiu. Wszystko to było urządzone
prowizorycznie, obliczone na krótką metę. Marzeniem prawie wszystkich
mieszkańców było zrobić majątek i uciec. Nikt tu nie dbał o sprawy kultury,
oświaty, o polepszenie życia mieszkańców. Rozwój miasta określany był przez
przemysł, wszystko, co powstawało i rozwijało się, tylko jemu służyło.
Wzrastającej gwałtownie liczbie ludności i fabryk oraz procesom urbanizacyjnym
nie towarzyszyło powstawanie we właściwych proporcjach takich instytucji
usługowych jak szkoły, szpitale, biblioteki itp. Biorąc pod uwagę szkolnictwo,
Łódź była najbardziej zacofanym miastem w ówczesnym państwie rosyjskim. Ilość
szkół początkujących nie zaspokajała nawet w połowie istniejących potrzeb”
Słowa te można odnaleźć w książce W.L. Karwackiego „Łódź w latach rewolucji
1905-1907”
z 1975 r. Wskazują one poniekąd przyczyny, dla których mieszkańcy nie tylko
Łodzi, ale i Cesarstwa Rosyjskiego i Królestwa Polskiego zdecydowali się wyjść
na ulice.
Rewolucja 1905
r. wybuchła w Sankt Petersburgu 22 stycznia. Pokojową demonstrację, składającą
się z robotników, rozgromiło carskie wojsko. Śmierć miało ponieść ponad 1000
osób, zaś wielu uczestników odniosło rany. A przecież chcieli przekazać swojemu
władcy – carowi Mikołajowi II petycję, w której to domagali się 8-godzinnego
dnia pracy, wolności słowa i druku, prawa do strajków, równego dla wszystkich
prawa wyborczego do Zgromadzenia Ustawodawczego. Zresztą o powołanie tej instytucji
postulowali.
Tak rozpoczęła
się Rewolucja 1905 roku. Jej wielowątkowość, wielowymiarowość, różnorodność
postulatów sprawiły, że zaktywizowała wszystkie warstwy społeczne, nie
pozostawiając obojętnym nikogo, komu była dane stanąć w obliczu wyzwania
dziejowego. W Królestwie Polskim, znajdującym się w rosyjskim zaborze,
szczególne piętno (a może najwłaściwsze określenie to wyraz?) znalazła w Łodzi,
mieście, które zawdzięczało dynamiczną karierę dzięki – o ironio! – wielkie
rewolucji przemysłowej w XIX w. Jeszcze w początkach tegoż stulecia miasteczko,
założone przez Władysława Jagiełłę, liczyło sobie 400 mieszkańców. W chwili
wybuchu Rewolucji 1905 r. było zamieszkiwane przez ponad 350 tysięcy ludzi. Co
ciekawe, liczba ta urosła do pół miliona w przededniu wybuchu I wojny
światowej.
Nic więc
dziwnego, że przy okazji obchodów 112. rocznicy Rewolucji 1905 r. w Łodzi,
zorganizowanej przez łódzką „Krytykę Polityczną” po raz piąty, odbyła się
debata „Rewolucja 1905 roku – historia (nie)zapomniana” w Muzeum Tradycji
Niepodległościowych. Prowadzenia podjął się dr Sebastian Adamkiewicz, pracownik
tejże instytucji oraz członek redakcji portalu histmag.org. Na jego zaproszenie
pozytywnie odpowiedzieli i co za tym szło, zjawili się: Michał Gauza –
organizator obchodów Rewolucji 1905 r. w Łodzi, Izabela Mrzygłód, historyczka,
absolwentka Instytutu Historii Uniwersytetu Warszawskiego, zajmująca się
polityką historyczną i kulturą pamięci, oraz dr Kamil Śmiechowski z Instytutu
Historii Uniwersytetu Łódzkiego, badacz dziejów Łodzi z przełomu XIX i XX
wieku. Zapowiadała się więc interesująca dyskusja o pamięci wydarzeń sprzed 112
lat oraz ich odbiorze we współczesnym społeczeństwie, szczególnie łódzkim.
Intrygująco swoje
wystąpienie zaczął dr S. Adamkiewicz, przypominając wypowiedzieć prof. Jerzego
Eislera o telefonach ze szkół, których przedstawiciele prosili go o patronat
nad konkursami o zapomnianym bohaterze Witoldzie Pileckim. I może by to nie
dziwiło nikogo, gdyby tych próśb nie było tak wiele. Prowadzący więc, kierując
się do gości, zadał pytanie, jak to było i jest z pamięcią o wydarzeniach
Rewolucji 1905 r. w Łodzi. Siłą rzeczy, w pierwszej kolejności odpowiedział M.
Gauza. Stwierdził, że na przestrzeni minionych pięciu lat, zmieniła się w
pewnym stopniu świadomość w odbiorze samych uroczystości. Gdy po raz pierwszy
zostały zorganizowane, pojawiły się głosy, że należałoby zdekomunizować samo
wydarzenie z przestrzeni publicznej poprzez usunięcie nazwy ulicy czy zburzenie
pomnika na Zdrowiu. Obecnie takie propozycje nie pojawiają się. Zaznaczył
jednak, że wiedza na temat zdarzeń sprzed 112 lat nie jest obca w środowiskach
lewicowych. Ubolewał jedynie, że w upowszechnianiu wiedzy na temat Rewolucji
1905 roku zabrakło wsparcia ze strony szkół.
Do wypowiedzi
poprzednika odniosła się I. Mrzygłód, stwierdzając, że w kręgach polskiej
lewicy oraz inteligencja wiedza na temat Rewolucji 1905 roku funkcjonuje.
Zwróciła uwagę jednak uwagę, że w ogólnym rozeznaniu znaczenie i informacje na ten
temat zostały wyparte, a szkoda, bo przecież wśród haseł można było odnaleźć
dążenia do emancypacji kobiet oraz podwaliny pod stworzenie ruchu
spółdzielczego. Konkludowała, że z Rewolucją 1905 roku jest ten problem, że nie
wpisuje się w historyczną narrację romantyczną czy szlachecką. Zaś K.
Śmiechowski wyraził pogląd, że samo to wydarzenie zostały przyćmione przez
inne, które nastąpiły później. Nadto odniósł się do wypowiedzi M. Gauzy o
miejscu Rewolucji 1905 roku w programach nauczania. Wskazał na umiejscowienie
samego wydarzenia w procesie nauczanie, co przejawia się niewielkim
akcentowaniem znaczenia w procesualnym opisie przebiegu dążeń do odzyskania
niepodległości przez Polaków. Więcej bowiem miejsca przeznacza się na omawianie
powstań narodowo-wyzwoleńczych niż na Rewolucję 1905 roku. I trudno z tym
wnioskiem nie zgodzić się.
Nie powinno więc
dziwić, że prowadzący dociekał, dlaczego konkretne wydarzenie stawało się ikoną
powszechnej świadomości narodowej, a inne – względnie odmienny aspekt tego samego
zdarzenia, już nie. Odpowiedzi udzieliła I. Mrzygłód, wskazując na zasadnicze
czynniki kształtujące pamięć historyczną jak pamięć indywidualna, czyli ta
przekazywana przez osoby uczestniczące w danych wydarzeniach, polityka państwa,
co przede wszystkim przejawia się w nazywaniu ulic, stawianiu pomników czy
kreowaniu podręczników, i wreszcie kultura, która wyraziście formułuje
wyobrażenia o przeszłości. Jednym z głównych nurtów w polskiej kulturze była i
jest tak zwana wielka narracja narodowa, przedstawiająca dzielnych, walecznych
Polaków. Wyrazistym przykładem tego rodzaju podejścia do opisywania przeszłości
okazał się rok 1918. Słusznie akcentuje się zwycięstwo odzyskania
niepodległości, ale jednocześnie zbywa się milczeniem projekty reform ogłoszonych
przez rząd Jędrzeja Moraczewskiego.
Zaś K.
Śmiechowski podkreślił fakt, że między 1905 r. a współczesnością doszło do tak
dużej wymiany społecznej, że przodkowie większości obecnych łodzian nie
uczestniczyli w omawianych wydarzeniach, więc siłą rzeczy nie przekazali wiedzy
o nich swoim następcom. Zaznaczył również złożoność Rewolucji w Łodzi. Inne
cele bowiem przyświecały inteligencji, robotnikom czy chłopom. Przejawem
różnorodności zachodzącego procesu historycznego było przechodzenie na
mariawityzm przez katolików jako wyraz sprzeciwu wobec dotychczasowej postawy
hierarchów kościelnych. Jednocześnie doszło do przebudzenia świadomości
politycznej, co skutkowało rosnącą zarówno popularnością jak i rozrostem
szeregów partii politycznych. Swoja wypowiedź zakończył dość kontrowersyjnym
stwierdzeniem, ale jakże wymownym, że dzieje Łodzi nie przystają do
ogólnopolskich, w efekcie nie wpisują się w narrację narodową. Nie powinno więc
dziwić, że pamięć łodzian o Rewolucji 1905 r. nie najlepiej się przedstawia.
Ta konstatacja
skłoniła prowadzącego do zadania pytania, jakie należy podjąć działania, aby
zaszczepić wiedzę na temat Rewolucji 1905 roku wśród mieszkańców Łodzi. Odpowiedzią
iście banalnie prostą, a zarazem brutalną w swej oczywistości, było pozyskanie odpowiednich
środków finansowych, które zapewniłyby dobre funkcjonowanie instytucji,
promujących wydarzenie, a także wywarłby wpływ na popkulturę, co mogłoby
zaowocować powstawaniem komiksów czy przystępnych dla przeciętnego widza filmów
(uczciwie bowiem należy wspomnieć o „Gorączce” w reżyserii Agnieszki Holland).
A przede wszystkim – co wyraźnie podkreślił M. Gauza – należy prowadzić
konsekwentne działania, które regularnie przypominałby o wydarzeniach sprzed
112. W ten nurt wpisały się zarówno organizowane uroczystości rocznicowe oraz
wydawana jednodniówka „Łodzianka”.
Niewątpliwie więc dyskusja wyzwoliła potrzebę mówienia o Rewolucji 1905
roku, zwłaszcza o jej przebiegu w Łodzi, ale również pozyskiwaniu wiedzy na jej
temat. Zebrana publiczność była również ciekawa różnych aspektów, stąd też
pojawiły się pytania i z tej strony pod adresem prelegentów. Na wszystkie
bowiem ustosunkowali się zaproszeni goście
Piotr Ossowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz